Oto nowy Sapkowski i nowy wiedźmin。 Mistrz polskiej fantastyki znowu zaskakuje。 „Sezon burz” nie opowiada bowiem o młodzieńczych latach białowłosego zabójcy potworów ani o jego losach po śmierci/nieśmierci kończącej ostatni tom sagi。
„Nigdy nie mów nigdy!” W powieści pojawiają się osoby doskonale czytelnikom znane, jak wierny druh Geralta – bard i poeta Jaskier – oraz jego ukochana, zwodnicza czarodziejka Yennefer, ale na scenę wkraczają też dosłownie i w przenośni postaci z zupełnie innych bajek。 Ludzie, nieludzie i magiczną sztuką wyhodowane bestie。 Opowieść zaczyna się wedle reguł gatunku: od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rośnie。 Wiedźmin stacza morderczą walkę z drapieżnikiem, który żyje tylko po to, żeby zabijać, wdaje się w bójkę z rosłymi, niezbyt sympatycznymi strażniczkami miejskimi, staje przed sądem, traci swe słynne miecze i przeżywa burzliwy romans z rudowłosą pięknością, zwaną Koral。 A w tle toczą się królewskie i czarodziejskie intrygi。 Pobrzmiewają pioruny i szaleją burze。 I tak przez 404 strony porywającej lektury。
WIEDŹMIN。 SEZON BURZ to w wiedźmińskiej historii rzecz osobna, nie prapoczątek i nie kontynuacja。 Jak pisze Autor: Opowieść trwa。 Historia nie kończy się nigdy…